O mnie i po co ten blog:)

Blog powstał po to, by nie maltretować Czytelników moich dwóch innych blogów (tak wiem przegięcie) o czymś zupełnie innym   - o moim ukochanym mieście i o rzeczach, które wytwarzam, by się odstresować - tematem dzieci, jeśli nie są nim zainteresowani.

Mieszkam we Wrocławiu, mam dwóch synków '07 i '09, za bardzo lubię kawę, sąsiadów i w ogóle lokalność, dzierganie w miejscach publicznych, Bacha i spokój i oczywiście nie mam czasu, więc nie wiem, co z tego bloga w ogóle będzie. I pozdrawiam wszystkich serdecznie.


**********************************************************************************************
Niedawno zauważyłam, że w postępowaniu z dziećmi uprawiam attachment parenting pełną gębą, tylko nie wiedziałam, że to się tak nazywa, ma swoją teorię i przebogatą praktykę. O co chodzi?

Proponuję po prostu googlnąć:), a dla leniwych zamieszczam krótkie streszczenie:

Attachment parenting to kierowanie się w opiece nad dzieckiem takimi zasadami:
  1. Przygotuj się do ciąży, porodu i rodzicielstwa (niekoniecznie na szkole rodzenia i szalejąc na forach, tylko tak, jak Ty chcesz)
  2. Karm z miłością i szacunkiem
  3. Reaguj z wrażliwością (wczuwaj się w psychikę dziecka)
  4. Zapewnij niezbędny dziecku kontakt fizyczny z najbliższymi
  5. Zapewnij bezpieczny, pod względem fizycznym i emocjonalnym, sen (wyciszyć przed snem, wprowadzić w pozytywny nastrój, zakończyć konflikty)
  6. Zapewnij stałą, pełną miłości opiekę (czyli np. jak opiekunka gada dziecku bzdury, to won:)
  7. Praktykuj pozytywną dyscyplinę (czyli pozwalaj, by dziecko odczuło konsekwencje swojego działania)
  8. Dąż do równowagi w życiu osobistym i rodzinnym (nie daj się opanować jedynej słusznej sprawie - opieki nad dzieckiem, korzystaj z pomocy innych, dbaj o siebie)
Co mi się w tym najbardziej podoba, jak w innych zresztą zbiorach zasad, to dopuszczenie pewnych widełek. I wpuszczenie między nie konkretnego człowieka - rodzica - z jego osobowością i przekonaniami. Jeśli uważasz, że hamburger jest OK, dawaj dzieciakowi hamburgery. Byle był bezpieczny i kochany i o tym wiedział.
Widełki są tak szerokie, że nawet niektórzy rodzice (głównie, jak zauważyłam, amerykańscy fundamentaliści religijni) dopuszczają bicie dzieci w ramach kary, tłumacząc to Pismem Świętym, ze szczególnym uwzględnieniem Starego Testamentu. Niestety umknęło jednocześnie ich uwadze kamieniowanie, niewolnictwo, wielożeństwo i takie tam. A mogło być tak ciekawie.

Moim zdaniem AP jest bardzo, bardzo intuicyjnym podejściem. Przynajmniej tak jest w moim przypadku - po prostu nie potrafiłabym inaczej i już. Nie uważam tego podejścia za jedynie słuszną metodę (każdy orze, jak może). Jeśli ktoś nie czuje tego tak po prostu, wg mnie lepiej niech nie dopasowuje się na siłę do teorii, bo się zamęczy. Po trzech latach stwierdzam, że moje rodzicielstwo polega głównie na nieustannym kombinowaniu co i jak i kiedy zrobić i na uważnym śledzeniu i słuchaniu dziecka. A to potwornie ciężka praca fizyczna i psychiczna. Bez wymiany pomysłów nie da rady, stąd moja decyzja o wrzuceniu do Internetu moich, skoro już tyle stamtąd nabrałam;)


A tu artykulik o mitach na temat AP (miłej zabawy).

Tak wiem, że "attachement parenting" ma polski odpowiednik - "rodzicielstwo bliskości", ale nie cierpię dwuwyrazowych zwrotów z dopełniaczem. Będzie w wersji oryginalnej.