niedziela, 6 listopada 2011

...i kolejne warsztaty, najfajniejsze zdaniem moim, a i niekiedy dziecka


W nowo otwartej sali przy wrocławskiej synagodze odbywa się cykl 4 spotkań, polegających na zaprezentowaniu po jednej fajnej książce na raz - pani czyta i pokazuje nie byle jakie ilustracje, dzieci słuchają i ew. komentują - a potem są warsztaty plastyczne na temat.
Były już:  Simms Taback, "Płaszcz Józefa"  o życiu w sztetl, Annelore Parot, "Yumi"  o Japonii, Tomi Ungerer, "Księżycolud" o nietolerancyjnym zachowaniu wobec nieznanego, natomiast w tą sobotę czeka nas mały hardcore, "Otto" też Tomiego Ungerera, o wojnie. Kupię na pewno tą książkę i pokażę porządnie. Jest ona lekturą we Francji i używa się ją dla dzieci w różnym wieku do pokazania w różny sposób różnych rzeczy. Generalnie miś Otto jest przytulanką Dawidka, którego kolegą z klatki schodowej jest Oskar; Oskar dostaje misia, gdy Dawida z rodziną wywożą, potem kolejna tragedia - tato Oskara musi jechać na wojnę, a nie chce... dla mnie już wystarczy... ale jest dalej: miś trafia do Stanów z amerykańskim żołnierzem a tam po przejściach do antykwariatu, gdzie znajduje go... starszy już mocno Oskar, który przeżył wojnę. Uratował się też Dawid i odnalazł po latach kolegę. Ich rodzice zginęli. Panowie na starość zamieszkują razem, dla wygody.
Uf.
Pytałam panią prowadzącą, jak zamierza poprowadzić te warsztaty, bojąc się zwłaszcza wzmianki o komorze gazowej (podczas lajtowych warsztatów przeczytałam sobie w kąciku całego "Otto", w ogóle do sali tej można sobie przyjść w godzinach otwarcia i czytać). Jej propozycja spodobała mi się i zdecydowałam się pójść. Można z historii zrobić opowieść o przyjaźni, albo o dziwnych losach przedmiotów, albo o tym, że wojna jest zła i pewnie jeszcze inne. No zobaczymy. Zgadzam się z panią, że jak się teraz nawet trochę przestraszy, to jest szansa na dorosłego nienawidzącego wojny.


Tak naprawdę to wiem, że się NIE przestraszy nadmiernie. O komorze jeszcze za wcześnie, ale o tym, że ludzie na wojnie giną już wie i tylko sobie utrwali. Dobrze, że w takiej formie. To JA panikuję i chodzi o MÓJ paniczny i nadmierny lęk przed wojną i w ogóle okrucieństwem.







Jest tam też półeczka z książkami do poczytania tudzież kupienia, więc przeglądałam i zrobiłam specjalnie dla Was:) zdjęcie pod kątem ostatniego święta, które zresztą przesiedzieliśmy w domu.




8 komentarzy:

W pogoni za E. pisze...

Ja tez przeglądałam "Otto" i byłam przerażona. Moja tchórzliwa podświadomość odrzuciła możliwość pokazania dziecku tej książki, wizja przerażenia jakie może wywołać taki temat, ewentualne pytania "dlaczego ludzie tak robią?" mnie przerastają. Ale masz racje, że to nie są lęki dziecka tylko moje własne...może też się wybierzemy...będę miała okazję "zepchnąć" odpowiedzialność za przedstawienie tematu na kogoś innego (postawa godna Matki hmmm).
Pozdrawiam
A po za tym strasznie żałuję, że nie udało nam się dotrzeć na japońskie laleczki :(

Sara pisze...

O kokeshi było słabsze; tzn. książka zdaniem Marka jak i moim, jak i zaprzyjaźnionej japonistki, która wybrała się z nami, była przedobrzona graficznie, a prawdy o Japonii takie se, i podobno błędy były w japońskim:), więc odpada, stanowczo odpada...;)))))
Niektóre książki są wyraźnie robione pod rodziców, i choć cieszyć się należy z odejścia od kadrów z disneja oczywiście, to obserwuję przegięcie w drugą stronę.

A co do Otto - cóż, Marek już wie że wojna była, a nawet jest, że ludzie się zabijają, próbowałam wytłumaczyć to tak, że pewne grupy ludzi chcą, by inni robili wszystko tak jak oni by chcieli i jeśli tamci nie chcą, to niekiedy stosują przemoc i że to jest okropne i najgorsze, co może być. Że cierpią i giną przy tym ci, którzy takiej sytuacji w ogóle nie chcieli, nie ma często co jeść i giną rodzice, jak i dzieci. Było jeszcze zdjęcie budynku z dziurą po bombie w dachu, żadnych innych. Taką oto mamy bazę.

Wcale nie namawiam na warsztaty, bo każdy może być na innym etapie dowiadywania się. Na pewno na obozy i detale u nas jest za wcześnie, "Otto" chyba tego unika, więc pójdziemy. Klu jest takie, jak mi pasuje.

Jakże Cię rozumiem z tym przerzucaniem na kogoś. Byleby mieć do tego kogoś zaufanie...

Tak bym chciała wychować pacyfistów:)

krasavitza pisze...

Saraaaaaaaaa.... czy Ty wiesz, że ja dopiero teraz przyuważyłam, że Ty masz swój blog? umknęło mi to całkowicie... i myślałam o Tobie tylko jako o sara.cośtamcośtam.pwr???
Od teraz tu zaglądam =))
sąsiedzkie pozdrowionka!

Sara pisze...

Dzięki! Zapraszam ZAWSZE, ZAWSZE. Te trzy nieszczęsne literki to nie ja, to mój mąż, żeby nie było... Jego internet jest szybszy i do niego się najczęściej podłączam:)

W pogoni za E. pisze...

I jak zajęcia? Bardzo ciekawa jestem wrażeń Marka i Twoich również też. My nie dotarłyśmy...choroby przedszkolne mnie pokonały po raz kolejny :( Skrobnij coś o tym jak było.

Sara pisze...

Najwyraźniej nic nie było ze względu na długi weekend - w przyszłą sobotę, jak sądzę.

Anonimowy pisze...

Jeśli możesz , podaj linka do informacji o tych spotkaniach . Kiedy najbliższe ?
Pozdrawiam !
Monika z Sępolna

Sara pisze...

Jasne, adres:
Księgarnia Mifgasz przy ul. Włodkowica 7-9 we Wrocławiu

http://wroclaw.miastodzieci.pl/wydarzenia/1:/52617:tworcze-spotkania-i-warsztaty-dla-dzieci

Tu namiary na pierwsze. O czwartym nie dostałam póki co mejla, jutro zadzwonię co i jak i dam znać. Zazwyczaj było co 2. sobotę, ale przez długi weekend coś się zaburzyło.