Nie sądziłam, że zacytuję tu dialog z dziecinką, niemniej trudno, będzie.
Jak wszyscy wiemy z zakładki "kawa na ławę", a moi niewirtualni znajomi z wygłaszanych entuzjastycznie a upierdliwie uwag, staram się (BARDZO) pokazać dzieciom świat realny, tj. bez wróżek, bez pan cię zabierze, bez potworów, robaków w brzuchu po cukierkach, klasycznej kapusty itp. Robię to z dwóch mniej więcej powodów: 1) uważam, że dziecko tak prowadzone będzie bezpieczniejsze, bo trudniej mu będzie wcisnąć kit typu: chodź to ci pokażę krasnoludki albo: siedź cicho, bo cię mama przestanie kochać; 2) nie bardzo potrafiłabym wyplątać się z zarzutu kłamstwa, gdy kiedyś prawda wyjdzie na jaw (a wiadomo, że w tym akurat przypadku wyjdzie na 100%).
Doczekałam się w ostatnim tygodniu takich owoców mego trudu:
I. JA: (robiąc skrót myślowy przed szatnią w markecie) Ja będę niosła numerek, bo jak go zgubimy, to nikt nam nie wyda kurtek.
M: (po chwili zastanowienia) To jest jakieś bezsensowne kłamstwo przecież.
II. JA: Przez trzy dni próbuję napisać ten mejl i mi się nie udaje! (oczywiście niepotrzebna emfaza)
M: (spojrzenie skupione i zmieszane zarazem): Jednak trudno w to uwierzyć.
Wiem, że wielu rodziców uznałoby takie odpowiedzi za bezczelne. Ja się cieszę.
A poza tym zbieram się i zbieram do napisania czegoś o wypaleniu zawodowym w zawodzie rodzic, i pewnie coś mi się niebawem wymknie... Póki co: wypaleni zawodowo rodzice, trzymajcie się! Nie puszczajcie się!
2 komentarze:
Lubię miejsce przedstawione na zdjęciu. Pozdrawiam z Sępolna !
:) Ależ tajemniczo się zrobiło :) ktoś też lubi to miejsce i jeszcze mi macha, i jeszcze też hasa po Sępolnie! Będę się czuć obserwowana za każdym razem, gdy przemierzać będę tą bramę;) (a często tak bywa) - a Ty, miły Nieznajomy, czuj się wtedy zawsze popozdrawiany i pomachany.
Prześlij komentarz