Wzruszenie konkuruje mi ze smutkiem, gdy oglądam ten znany już Wam pewnie mini-mini reportaż. Trzeba mówić o tak oczywistych rzeczach... O ileż lepiej mają dzieci takich rodziców niż te zmuszone swoich najbliższych dzień po dniu okłamywać. O ileż lepiej mają sami rodzice.
Żyjemy w paskudnie przełomowym momencie i obijają się o nas ostre repliki obu stron.
Na ewentualne zarzuty zbyt dużej otwartości odpowiem: też mam swoje fazy. Gdyby któreś z moich dzieci zostało żołnierzem, uznałabym to za absolutną porażkę, chciałabym dla niego - i siebie - terapii i takie tam. Wiem, że to uprzedzenie, bo nie znam żadnego żołnierza.
(Pan od PO się chyba nie liczy - nie, nie liczmy go, był kategorią samą w sobie...)
W toczącej się ostatnimi czasy "debacie" widzę coś na kształt zastanawiania się, czy kobieta może głosować i czy człowiek czarnoskóry może być wolny. Jestem za małżeństwem, związkami partnerskimi i adopcją dla WSZYSTKICH obywateli RP i wydaje mi się to tak naturalne, że o czym tu gadać. Obejrzałam sobie też kilka sond ulicznych i doszłam do wniosku, że bardzo powszechna niechęć dla adopcji przez pary homoseksualne, zwłaszcza męskie może wynikać z tego, że uważamy, iż mężczyzna nie nadaje się do opieki nad dzieckiem. No to dwóch też nie.
To też nie jest wesoły wniosek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz