Mamy pogodny, niedzielny rytuał, pójście do biblioteki. Idziemy niekoniecznie by pożyczać, z nadzieją, że na nas nie nakrzyczą za długie nieoddawanie (to ja zawalam terminy, za mało czasu wygospodarowuję na czytanie, ALE TO SIĘ ZMIENI!!!! Na pewno!!!!!).
Główną atrakcją dla mnie jest wypicie kubka herbaty z miodem. Ta biblioteka jest niezwykła, bo: 1) otwarta w niedzielę, 2) prowadzona przez profesjonalnych bibliotekarzy, ale w ramach wolontariatu (szok, jeśli połączyć to z tą niedzielą), 3) pomagają jej finansowo różne PASIEKI, których miód można w niej kupić albo się go napić w kawie lub herbacie serwowanej tak cudownie domowo:
4) Czasopisma "dla kobiet" można nie oddawać, za to chętnie widziane przyniesienie swojego już przeczytanego. 5) ostatnio wydarzyła się taka historia: pani bibliotekarka zadzwoniła do mnie, korzystając z dostępu do moich danych i zapytała, czy nie pokazałabym jej córce wiązań chustowych. Wyobrażacie sobie?! Byłam tyleż zaskoczona, co zachwycona. Niech kwitnie lokalność, uwielbiam.
Głównie udaję tam, że wypoczywam, a naprawdę zajmuję się ciężką orką - czytaniem po raz kolejny ulubionych książek młodemu. Pożycza on z rozmachem. Zwyczaj w miarę regularnego chodzenia do bibliotek wprowadziłam, gdy miał mniej więcej rok. Myślę, że powinno to fajnie zaprocentować w przyszłości. Kuma już ogólnie, co i jak. Młodszy chyba też wie, że chodzi tam o książki.
Biblioteki, zwłaszcza takie kochane, jak ta, można też używać do zawierania znajomości. Mają one pewien plus - najprawdopodobniej klienci są z okolicy. Można podpytać panią bibliotekarkę, kiedy przychodzą jakieś dzieci. Wiemy już, że pewien chłopiec chodzi tam regularnie z tatą i czytają na głos. Musimy go namierzyć.
"Cześć, co czytasz?"
Bardzo grzeczne dziecko:]
8 komentarzy:
cudne w bibliotekach jest to, że można się tam poczuć jak u siebie. Pewnie wpływa na to częstotliwość chodzenia tam i rozpoznawanie przez bibliotekarki. Do mojej pani bibliotekarki chodzę na rozmowy o książkach, czasem oddaję książki, które już przeczytałam i chcę je przkazać dalej, a zaletą tej sztamy z bibliotekarką jest to, że po pierwsze nie ściga mnie za przetrzymywanie książek (np 1,5 roku mam książki potrzebne do mgr), a po drugie daje mi książki pachnące jeszcze farbą i nie wpuszczone do obiegu, bym miała okazję przeczytać je jako pierwsza:)
Dodam tylko, że chyba potrzebny jest też odpowiedni wystrój biblioteki. W niedoświetlonych jarzeniówkami wnętrzach nie mogłabym chyba poczuć się u siebie.
Mnie się od razu przypomniała moja ukochana księgarnia "Czytanie". Chwała takiej bibliotece!
O jeju gdzie ta biblioteka???Proszę o namiary, chciałabym żeby moja córcia zaczęła chadzać ale w moich okolicach bibliotekarki tylko straszą :(
Przy ul. Wittiga, tj. nie znam dokładnego adresu, ale trafić łatwo - na Wittiga jest koło domów studenckich "Teki" kościół, a tuż obok budynek należący do parafii, i sala w nim jest wynajmowana przez bibliotekę. Nie należy się zrażać szyldem "Biblioteka parafialna i publiczna" czy coś w tym stylu; jej parafialność polega tylko na tym, że można w niej kupić prasę typu "Niedziela". Mówię o ewentualnym zrażeniu się, bo parafia należy do redemptorystów, co z powszechnie znanych powodów raczej mnie nie zachęcało. Ale spoko. Jest super. Może się spotkamy?:) Dajcie znać, jeśli macie ochotę, kiedy się wybieracie. Teraz w lecie działa tylko w niedziele, od 8.30 do 12.30.
Super! Dzięki za informacje. Bardzo chętnie się z Wami w tej bibliotecznej oazie spotkamy!!! Może w następną niedziele (07.08)? Tak około 9:30? Jestem strasznie ciekawa jak moja córka zareaguje na bibliotekę...
Pozdarwiam
Tak tak tak!!!!! Będziemy!!!!!!!:) DZIĘKI ZA POMYSŁ:D
Super!Do zobaczenia w takim razie:)
Prześlij komentarz