piątek, 22 października 2010

Pluszaki przed odlotem


Oddaliśmy nieużywane pluszaki do szpitala onkologicznego dla dzieci. Już dawno temu postanowiłam, że zabawki nie będą przechodzić automatycznie na młodsze dziecko, oprócz jakichś wyjątkowych przypadków, wtedy z pytaniem, czy starszy chce dać to coś młodszemu no i oczywiście czy młodszy chce.

 

Rozstanie przebiegło niespodziewanie sprawnie, wrzuciliśmy wszystko do płaskiego kartonu i po jednej Marek decydował, czy "zostaje", czy "do lekarza". Zaskakujące dla mnie było to, że nie zawahał się w żadną stronę i decydował natychmiast.
Razem ze mną wniósł worek z zabawkami do szpitala, zostawiliśmy w izbie przyjęć i przy okazji mógł zobaczyć sale. Starałam się pokazać pozytywne strony, że są lodówki, kuchenki i fajne zlewy i można się trochę zadomowić, ale i tak widać było pewną ponurość, i cieszę się, że to zobaczył. Wyraźnie wizyta wywarła na nim wrażenie.

3 komentarze:

Aga pisze...

Świetny pomysł, robię to samo, a patrzę jako mama dziecka często bywającego na izbie przyjęć i pracownik owego szpitala dziecięcego ;)

Sara pisze...

Słyszałam opinię, że na takich oddziałach zabawek nigdy dość wbrew pozorom, bo dzieci zabierają niektóre ze sobą do domu.

Aga pisze...

To prawda, wszystko biorą, pokolorowane kolorowanki, powycinane wycinanki, rozkompletowane klocki, a chyba wszyscy rodzice powinni wiedzieć, że ze względów epidemiologicznych niczego szpitalnego lepiej do domu nie brać...