sobota, 28 maja 2011

"Janku, idziemy malować!"



3 komentarze:

whiteboat pisze...

Cud miód;) Jak balsam po weekendowych akcjach, których byłam przypadkowym świadkiem ("no gdzie leziesz! tędy jechać wy dwaj! nie widzisz że na siebie rozlewasz!!!-ta ostatnia połączona z żywą gestykulacją). A tu dla odmiany mama zaczaja się z aparatem nie przerywając dziecku poznawania swoistych cech akrylowej białej. Ech... Swoją drogą ciekawe jaki był efekt końcowy. Marek pomalował kawałek ściany a Janek całego Janka? ;) Bo, że obaj byli zadowoleni, to pewne :)

McDzia pisze...

w dzisiejszych czasach, gdy rodzice zabraniają dzieciom się brudzić, gdy w sklepach masy plastyczne nie brudzące, kolorowanki do malowania wodą takie działania są po prostu super! Pozwólmy się brudzić dzieciom!

Sara pisze...

Dzięki, dziewczyny, za akceptację:)
Z brudzeniem się jest chyba tak, że pociąga za sobą kolejny wielki temat - straty.
W jakimś sensie liczę się z tym, że posiadanie dzieci łączy się ze stratami (np. zużycie całego płynu do kąpieli na raz, wysypanie kg mąki, rozlanie farby itp.). Rozumiem, że nie każdy się tym zachwyca. Na niektóre działania nie pozwalam oczywiście (płyn do kąpieli), ale i tak może się zdarzyć, że się powtórzą. Bardzo cenne rzeczy powinny być zabezpieczone a zabezpieczenia zmieniać się z wiekiem dziecka:)
Natomiast pewne sytuacje, w których świadomie akceptuję stratę (choćby ta farba), mają miejsce jak najbardziej:)

Nie sądzę, by niezgrabne, rozlewającego picie dziecko z wiekiem samoistnie przedzierzgnęło się w elegancko operującego sztućcami dorosłego... trzeba na czymś trenować.

Ale straty się zdarzają i niektóre nieco bolą. W sumie to tylko przedmioty, pocieszam się. Co prawda moja praca też. Sama jednak chciałam. Nic tak naprawdę destrukcyjnego do tej pory się na szczęście nie zdarzyło.

Whiteboat - efekt był dokładnie taki właśnie.

Na zdjęciach najbardziej chyba rozwala mnie murarski podkoszulek Janka.