Nasze pomysły, zabawy i kolory w klimacie attachment parenting. "Pipi" i "dziąbi" to czasowniki.
wtorek, 14 czerwca 2011
Miejsca publiczne
Gorąco polecam zabieranie dzieci do restauracji/kawiarni, oczywiście z uwzględnieniem potrzeb innych użytkowników. Widok 1,5- i 4-latka podających sobie serwetki, sól i częstujących się nawzajem wśród kurtuazji tłumaczy, o co mi chodzi. Efekt potęguje młodszy, który odmawia jedzenia palcami i używa wyłącznie sztućców, w tym pałeczek, choć nikt go nie uczył. Nie biegają też po lokalu i nie wstają bez potrzeby od stołu, prawdopodobnie dlatego, że widzą, że inni tak nie robią. Potem łatwiej jest to samo wyegzekwować w domu.
Oczywiście celem jest socjalizacja, a to wszystko to miły efekt uboczny:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
super! my też socjalizujemy naszego 5-miesięcznego :) już był z nami w restauracji i bywa regularnie w kawiarniach :)
Prześlij komentarz