środa, 17 sierpnia 2011

U dentysty

Od dawna zabieramy nasze dzidzi do dentysty, gdy sami jedziemy, by zobaczyły, o co tam chodzi i co się dzieje i by się oswoiły z myślą. W przypadku starszego bardzo podziałało - radośnie wskakuje na fotel, otwiera gębę i w ogóle zachowuje się bez zarzutu. Zbiera szacuny od stomatologów. Sam melduje niepokoje w buzi i każe się umówić natychmiast na przegląd. Faktem jest jednak, że jeszcze nic nie miał robione - same przeglądy i fałszywe alarmy. No zobaczymy. Wie też oczywiście, w myśl kawy na ławę, że niektóre zabiegi mogą być trochę nieprzyjemne. No zobaczymy.

Z pewnej przedpotopowości sprzętu u naszej pani dentystki zdajemy sobie w pełni sprawę i nigdy, przenigdy nie pójdziemy do żadnej innej/innego. Niestety nie ma ona narzędzi dla dzieci i chodzą one gdzie indziej.





2 komentarze:

W pogoni za E. pisze...

Dobry patent na oswajanie...szkoda, że ja nie mogę takiego zastosować...kto by mnie do dentysty zawlekł, a nawet gdyby komuś się udało to chyba lepiej dziecka nie straszyć :)

Sara pisze...

Toteż ja im pokazuję tylko operacje na zębach martwych:))))