sobota, 9 lutego 2013

Z dedykacją dla tych, którzy lubią piece kaflowe


 Stało się tak, że poszłam się kąpać. Gdy wracałam czyściutka w skąpym ręczniku z nadzieją (pewnością!) na siorbanie kawy i gapienie się na wredną pogodę za oknem i biednych ludzi popylających w dżdżu, podczas gdy mi jest wręcz za gorąco i za dobrze - weszłam w chmurę popiołu. Pył tworzył chmury sufitu. Wszystko pokryte było szarym proszkiem. Pompeje. Zassało mnie, też fizycznie, pył w ustach itd... nawet nie próbowałam się denerwować tylko przystąpiłam do robienia zdjęć. Widać było gołym okiem, że nerwy są tu bezcelowe.
Podłogę trzeba było myć trzy razy a i to nie dało idealnego efektu.
Wszystko odkurzyć, na mokro.
Byłam, i nadal jestem, pod wielkim wrażeniem.













5 komentarzy:

Sara pisze...

A jaki morał z tego płynie? Częściej wynosić popiół.

W pogoni za E. pisze...

Wow! to chyba jedyna słuszna reakcja

Marta Martyna pisze...

Jestem pod wielkim wrażeniem..
Z jakiego okresu czasu taki zapas popiołu :) ?
Pozdrawiam dzielną mamę kreatywnych chłopców !

Sara pisze...

Z jakichś trzech dni i nocy, bo palimy rano i wieczorem.
Żeby nie było powiedziałam im, że zabawa byłą świetna, nawet ja się nieźle pobawiłam, ale widzicie, ile potem sprzątania. I by nie robili już tak drugi raz.

Ola pisze...

Nieźle, podziwiam za cierpliwość :)