wtorek, 4 czerwca 2013

Życzę wszystkim mnóstwa różnych miłości:)


Słodki Hans w naszej ulubionej księgarni na Włodkowica, Cocofli , wyjada mi piankę z cappuccino i ogląda książkę o miłości. Ta jest akurat dwustronna, z jednej wersja dziewczyny, z drugiej chłopaka. Sprowadza się to do tego samego: nie zachowujmy się wobec kochanej przez nas osoby tak, jak stereotypy i koleżanki/koledzy każą; nie katujmy się piramidalnymi przygotowaniami do spotkania. Dajmy tej osobie to, kim naprawdę jesteśmy (jak nie chce to niech spada - przyp. mój, nie mądrość z książki). 




Wiadomo, że tematy miłosnej relacji się pojawiają, i to nie w okresie dojrzewania. Czy mówienie o tym w kategoriach "ślubu", "całowania w usta", szeroko pojętych "księżniczki" i "księcia", różu i krygującego się zawstydzenia może być szkodliwe dla pojęć, jakie dziecko w tej kwestii buduje?
Nie jest dla mnie problemem wyjaśnienie, skąd się biorą dzieci, ale takie opowiedzenie o różnorodnych formach miłości, aby pokazać, że jest tak dużo fajniejszych rzeczy niż brokat i chichot. Próbuję mówić o tym, że można kochać różne osoby na różny sposób, też rzeczy, pojęcia, miejsca...
Że daje to spokój i dużo siły...
...jak próbowałam starszemu czytać "Tonio Kroegera" to zasnął, no jak mógł, jak mógł...!


Brak komentarzy: