Nasze pomysły, zabawy i kolory w klimacie attachment parenting. "Pipi" i "dziąbi" to czasowniki.
wtorek, 22 lutego 2011
Mapy
Chcąc pokazać, z czym łączyć nazwy geograficzne, które, choć wyrwane z kontekstu jednak się przecież pojawiają, obłożyłam cały pokój mapami. Miasta i państwa. Ogólnie wiedział, o co chodzi w mapie, głównie dzięki mapom w różnych punktach miasta typu "tu jesteś". Wtedy można pokazać rzekę na mapie w relacji do tej płynącej koło nas. Ale oczywiście nie ma wiedzy pozwalającej określić, co leży w czym; jeszcze pół biedy z pojęciem miasta, ale państwo, jak się łatwo domyślić, jest nadal abstrakcyjne. Tłumaczę to tak, że na danym terenie ludzie mówią jakimś językiem (co nie jest przecież prawdą). Łagodzę tą półprawdę dodając inne warunki - że się podobnie ubierają, w podobny sposób zachowują.
Największą popularnością cieszy się mapa Ukrainy, bo przy miastach są narysowane malutkie obiekty w nich się znajdujące. Oprócz tego obok mapy jest wiele zdjęć miast. Podobało mi się jego przylgnięcie do Ukrainy i uwaga: muszę się rozejrzeć. Oby się w przyszłości rozglądał jak najwięcej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Tego typu zabawy były jednymi z moich ulubionych :)
A co jeszcze jest "tego typu"? :)
Dla mojej córki nazwa miasta w którym mieszkamy była tożsama z naszym domem. No to jesteśmy już w...- oznajmiała wchodząc do domu. Teraz z poczuciem przestrzeni jest lepiej, dzięki mapom właśnie. Ale i tak myślę, że to dla dzieci dość trudne - zorientować się.
My równiez jeździmy palcem, a raczej ciuchciami po mapie ;)
Prześlij komentarz